niedziela, 16 maja 2010

Beach on Mars

Trochę nas tutaj nie było. Wiadomo za oknem wiosna, na działkach grille, a my korzystając z nietypowej o tej porze roku odrobiny wolnego czasu postanowiliśmy wybyć na ciut dłuższy urlop. Wrażeń jednak opisywać nie zamierzamy bo w naszej skrzynce mailowej zgromadziło się kilka o wiele ciekawszych tematów. Na początek rodzyneczek podesłany przez naszego stałego czytelnika i komentatora.

Pochodzący z Lublina zespół Beach on Mars to muzyczna hybryda, która sądząc po "ulubionych znajomych" na profilu Myspace uważa się lub chciałaby być uważana za zespół z kręgu tak zwanego indie. Sam profil jest dość ubogi i w sumie tylko tyle można o nim napisać. Jednak!!! Grupa ma wideo, które zwróciło szczególnie naszą uwagę łącząc kilka smacznych elementów.

Zaczyna się nagle, jak trzęsienie ziemi, od ujęcia na dwie głowy wokalisty i basisty. Pierwszy z grzywa i w białych okularach drugi w kapelutku narodowej drużyny, takim samym jakie zakłada wasz sąsiad kiedy z synem ogląda popisy "naszych" siatkarzy. Słabo słyszalna muzyka kojarzy się z funkiem i jakąś zrzyną z Blenders(pamiętacie ten koszmar z lat 90?), a frontman wczuwa się konkretnie bo chyba gra dla ostro moshującej publiki. Nagle kamerzysta się potyka i cały obraz się trzęsie jak na filmie, który z trudem przetrwał jakąś katastrofę czy wypadek. Szybka stabilizacja obrazu i od 26 sekundy obserwujemy już prawie cały zespół. Naszą uwagę przykuł najbardziej tamburynista...To co wyprawia ten człowiek rzeczywiście niszczy nawet "tego gościa od Jozin z Bazin", jak napisał nasz czytelnik. Pełna ekstaza i iście funkowa radość życia połączona z jakimś trudnym do zdefiniowania ludowym tańcem to jest to co kochamy. Wróćmy jednak kilka sekund wcześniej. Jeśli się dokładnie przyjrzeć to mniej więcej pomiędzy 21 i 22 sekundą nad głowami zespołu coś przelatuje. W sumie powinien być to stanik, ale my po wnikliwej analizie doszliśmy do wniosku, że to chyba jednak jakiś worek foliowy. Co najśmieszniejsze dokładnie w tym momencie mr. wokal zmienia kierunek i styl swojego tańca.
Wielką radość sprawiło nam też zbliżenie podczas którego można się dokładnie przyjrzeć tamburyniście, który poza wielkim uśmiechem i mikroportem szpanuje koszulą z płomieniami włożoną w spodnie garniturowe. Francja Elegancja!
Po półtorej minuty filmu dostajemy zbliżenie na typowo rockowego gitarzystę w stylu Nowaka z TSA i nagle kamera, a raczej kamerzysta ucieka na scenę pokazując nam przy tym całą pełną siedzących emerytów salę, jakieś leżące na podłodze kable i swoje wyjściowe mokasyny.
Chwile później piosenka się kończy, basista ściąga kapelusz, zmienia bass, prezentuje sztuczne dready i skórzany płaszcz i lecimy z drugim numerem, który rozpoczyna się zbliżeniem na czarne Najki klawiszowca. Nie przedłużając polecamy obejrzenie całości i zwrócenie szczególnej uwagi na czapkę perkusisty oraz na to gdzie odbywa się koncert...



Skoro już obejrzeliście klip to na koniec tego długiego posta chcielibyśmy wam jeszcze zacytować w całości bio zespołu jakie zamieszczone zostało na portalu Last.fm. W szczególności nie wiemy jak mamy skomentować ostatnie zdanie...W życiu chyba nie spotkaliśmy się z takim debilizmem i dziecinadą. A całość to tak tradycyjnie na wesoło. W końcu jak cię widzą tak cię piszą...

"Wyobraź sobie, że David Bowie i Red Hot Chili Peppers zapłodnili Beth Ditto z Gossip, MGMT postanowili przestać udawać, że nie umieją grać, Muse zapisali się na zaawansowany kurs disco, Dr Alban leczył zęby Led Zeppelin, zespół Chic gra mecz razem z Rage Against The Machine przeciwko Killersom i White Lies w którym sędziuje Ian Brown, Tom York jest Sprit’em a Prince pragnieniem. Powrót syntezatora z lat 70, Beach on Mars !

PS Papież Benedykt XVI stwierdził: „Rozwiązanie tego zespołu byłoby większą zbrodnią niż holocaust!”"

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Tamburynista to zdecydowanie najjaśniejszy punkt całego zespołu. Nowe wcielenie Beza z Happy Mondays!

blured pisze...

za bio na last.fm powinni ich skazać na dożywotnie roboty w kamieniołomach.

Łukasz Żurek pisze...

Ło matko. Jaka piękna katastrofa!

kricha pisze...

Tamburynista powinien być japończykiem :D

lwpeig pisze...

Wokalista między piosenkami mówi że chciałby zabrać "wszystkie osoby" na międzygalaktyczną podróż. Strach się bać.

Kobieta Kot pisze...

BOŻE, KOCHAM TEGO TAMBURYNISTĘ! CHCĘ MIEĆ Z NIM DZIECI!